Tak rozpoczęła się opowieść Carlislea.
-Chaliego i Rene Hale poznałem 115 lat temu we Włoszech. Razem z wami-tu wskazał na mnie, Rosalie i Jazza.- wybrali się na wycieczkę do Rzymu. Niestety samolot, którym lecieliście został porwany przez Volturi, starą i potężną wampirzą rodzinę polującą na ludzi. Ludzie z feralnego lotu zostali porwani i przewiezieni do Voltery, czyli siedziby Volturi, gdzie mieli stać się przekąską na zbliżającym się ,Dniu świętego Marka'. Na wasze szczęście na imprezie pojawił się Eleazar, wampir rozpoznający dary u ludzi i wampirów. Poprosił Ara, przywódcę Volturi, by przed ucztą mógł sprawdzić czy jest wśród ludzi, ktoś utalentowany. Tak też się stało, okazało się, że cała wasza rodzina ma dary. W tamtej chwili Aro staną przed trudną decyzją ,Co z wami zrobić?'. Postanowił, że przemieni was w dniu 17 urodzin a potem zmieni waszych rodziców. Na szczęście zrobiliśmy to przed nimi byście mieli wybór czy chcecie dołączyć do Volturi.-powiedział Carlisle.
-Dary?-spytałam.
-Wyjątkowe zdolności wampirów-odpowiedział Carlisle.
-Ja umiem czytać w myślach.-rzekł Edward.
,Ku*wa musze uważać na myśli'-pomyślałam, na co Edward się zaśmiał.
-Ja przewiduję przyszłość-tym razem odpowiedziała Alice.
-Ja władam żywiołami.-rzekł Emmett.
-Ja potrafię narzucić swoją wolę każdemu człowiekowi.- tym razem wtrącił się doktor.
-A ja jestem tarczą fizyczną, czyli potrafię chronić siebie i wybrane osoby przed atakami siłowymi.-zakończyła Esme.
-A co z nami?-spytałam z zaciekawieniem.
-Jasper steruje i wyczuwa emocje a jego drugim darem jest usuwanie pamięci, Rosalie potrafi się teleportować i jest tarczą mentalną a ty...-przerwał w połowie zdania Carlisle.
-Prawdopodobnie umiesz tworzyć dary-dokończył za niego Edward.
-WOW. Nie dość, że w tym pomieszczeniu przebywa 8 wampirów, to jeszcze każdy ma wyjątkową moc.-rzekłam
-Takie życie-odpowiedział niby znudzonym głosem Emmett. Po czym zaczął się śmiać a w ślad za nim poszła reszta. Przy Emmettcie każdy tracił poczucie czasu więc nie wiadomo kiedy zaczęło świtać.
-To ja, Edward i Emmett jedziemy do szkoły.-rzekła Alice.
-A co z nami?-spytałam.
-Rose pokaże Ci twój pokój a potem sobie pogadacie czy coś.-odpowiedział chochlik.
-Chodź.-powiedziała Rosalie, po czym pociągnęła mnie na schody.
Na końcu długiego korytarza naprzeciw drzwi z plakietką ,Edward' widniało moje imię.
Zawahałam się przed drzwiami, co nie uszło uwadze mojej siostry, która zachęciła mnie ruchem dłoni do wejścia. Niepewnie otworzyłam dębowe drzwi a moim oczom ukazał się cudny widok.
Pokój utrzymany został w hawajskim klimacie. Na przeciwko wejścia, pod ścianą kołysał się hamak, za którym kryła się foto-tapeta przedstawiająca zachód słońca. Pod oknem, po prawej stronie stało biurko oraz stylizowana pufa. Lewa strona pokoju została zajęta przez parę drzwi, kilka półek, lustro oraz wierzę. Pozostałe ściany pomalowane zostały na brzoskwiniowy a mahoniowa podłoga przykryta puszystym dywanem.
Gdy skończyłam oglądać pokój uchyliłam pierwsze drzwi, które prowadziły do nowoczesnej łazienki. Okazało się, że oprócz własnej toalety posiadam własną (wypełnioną po brzegi) garderobę. Intuicja podpowiadała mi, że w wystroju wnętrz i zaopatrzeniu garderoby maczała ręce damska część rodziny Cullenów, do której właśnie dołączyłam.
*****************************************************************
I jak mam nadzieję, że idzie mi coraz lepiej, niedługo następny rozdział
Trzymajcie się, cześć AgA
OMG!!!!!!!JA CHCĘ WIECEJ ROZDZIAŁOW!!!!!!!!!!!!!!PISZESZ ZAJEBIŚCIE!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! :D Podoba mi się baaaaardzo! :))
Czekam na kolejny !
Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
Cieszę się, że Ci się podoba ;) /L.A..
Usuń