SEN:
-Niedługo się dowiesz.-szepną dźwięcznym barytonem.
Staliśmy przytuleni jeszcze jakiś czas, nie potrzebowaliśmy słów by wyrazić co czujemy. Szczęście po długiej rozłące, które powoli leczy ból z przed dwóch lat. Nagle mnie puścili i odsunęli się o parę kroków.
-Musimy już iść.-rzekli ze smutkiem.
-Alee..-nie wiedziałam co teraz mam zrobić.
-Cii..Niedługo się spotkamy.-Powiedziała Rose po czym obydwoje mnie przytulili i znikli a ja się obudziłam.
To tylko sen, oni nie żyją.Powtarzałam sobie w myślach. Choć cały czas widziałam ich twarze, czułam ich uścisk, ich zimne dłonie. Choć było bardzo późno, wybiegłam z domu,
zakładając tylko buty. Wbiegłam do lasu otaczającego dom. Chciałam ich odszukać, choć wiedziała, że oni odeszli na zawsze. Biegłam na północ, przynajmniej tak myślałam. Co chwilę się przewracałam, przez co miałam dużo zadrapań i siniaków, lecz zawsze znajdywałam siłę by wstać i biec dalej. Po pewnym upadku nie miałam już siły się podnieść, kończyny odmawiały mi posłuszeństwa więc zrezygnowana oparłam się o pobliski kamień i zaczęłam płakać. Gdy skończyły mi się słone krople zaczęłam się zastanawiaćco zrobią rodzice gdy dowiedzą się, że nie żyję, albowiem mój koniec jest blisko. Mama na pewno się załamie, gdy okaże się, że straciła wszystkich potomków. Postanowiłam wrócić do domu i wytłumaczyć wszystko rodzicom.
Gdy wzeszło słońce podniosłam się i wyruszyłam w drogę powrotną.
Szłam powoli, ostrożnie stawiając każdy krok.Zdziwiło mnie jak daleko zaszłam. Około południa straciłam resztki sił i nadziei na powrót do domu.
Nogi się pode mną ugięły, odmawiając do końca posłuszeństwa.
Mój organizm był przemęczony i wyczerpany.Usiadłam na starym, zwalonym drzewie. Nagle usłyszałam odgłos łamanej gałązki, podniosłam głowę i ujrzałam
Edwarda Cullena, stojącego metr ode mnie z zatroskaną miną.
-Edward,-szepnęłam, po czym straciłam przytomność.
Leżałam chyba na łóżku szpitalnym, w ogóle nie czując bólu, morfina. pomyślałam. dopiero teraz usłyszałam dyskusję, która toczyła się za moimi plecami.
-Carlisle musisz ją zaraz przemienić.-usłyszałem głos Edwarda .
-Jej stan jest dość ciężki, nie wiem czy jej serce to przeżyje.-powiedział spokojnie jakiś mężczyzna, z pewnością starszy od Edwarda.
-Jeśli nie zrobisz tego za chwilę zajmą się nią Volturii.-usłyszałam głos Jaspera.
Przecież on nie żyje. nawet jakby żył,co jest niemożliwe to by wrócił do domu a nie teraz stał tu i rozmawiał z Cullenem.
Do głowy nasuwało mi się miliony pytań,lecz na razie nie miałam poznać na nie odpowiedzi.
-Dobrze przemienię ją tylko pójdźcie na dół i powiedźcie o tym Alice, Rose i Esme, nie chcę, żeby się o nią martwiły.-znów odezwał się nieznajomy mi mężczyzna. zaraz zaraz Alice,Rose co to ma znaczyć
-Witaj nazywam się Carlisle Cullen i mam nadzieję, że wybaczysz mi to co za raz zrobię-tym razem odezwał się do mnie. Nic nie widziałam, bo miałam mocno zamknięte oczy. Poczułam słodki i zimny oddech mężczyzny na mojej szyi a później tylko ogień który zaczął we mnie płonąć odkąd dotkną mojej skóry swoimi marmurowymi ustami. Od tej chwili myślałam, tylko o ogniu palącym moje wnętrzności, o żarze sprawiającym niewyobrażalny ból. Po długich męczarniach ogień zaczął się cofać, zaczynając od nóg a kończąc na głowie. Ból ustąpił całkowicie a ja poczułam się dziwnie lekka. Bałam się widoku, który ujrzę po otworzeniu oczu, dlatego trzymałam je szczelnie zamknięte. W tej chwili bałam się wszystkiego. Niespodziewanie usłyszałam głosy Edwarda i Jaspera, niedaleko mojego łóżka. Wreszcie ciekawość wzięła górę nad strachem i niepewnością. Delikatnie otworzyłam oczy, widok mnie zszokował.
*********************************************************************************************
I jak wam się podoba, bo ja jestem wyjątkowo zadowolona z tego rozdziału :D
Komentujcie, Subskrybujcie i odwiedzajcie mojego bloga. Następny rozdział niebawem.
Niech szczęście będzie z wami AgA
Dla mnie BOMBA! OMG TO JUŻ??? EKSTRA!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! :D Podoba mi się baaaaardzo! :))
Czekam na kolejny !
Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!